sobota, 15 maja 2010

od nowa

Dziś stworzyłam mapę wspomnień. Najpiękniejszą i niesamowicie bolesną. Oczy miałam mokre od wiatru ,a może od samotności; i ciało drżało nie z zimna, tak i głowa cięższa nie była z rozanielenia. Cholernej. Widziałam na swoich tęczówkach życie wypisane. Przeładowanie emocjonalne i niesamowitą jebaną pustką. Słowa zapełniane słodkimi kłamstewkami, których smak mdli mnie już od paru tygodni. „Przecież cierpienie uszlachetnia-złotko”-sam mi to mówiłeś Kochanie. Sama nie wierzę w to, że umieram i uwierzyć nie mogę, że spojrzenia moJe(go) mówić nie może, bo mówi o wiele za dużo, rozbryzgując przy tym czerwoną maź na ścianie. Bo runęłam, runęłam, jak wieża Babel, nie posiadając ścian nośnych. Bo To kpi sobie z każdego, po kolei, z osobna dopada Cię wtedy, kiedy się tego nie spodziewasz, kiedy akurat jest Ci to najmniej potrzebne. I ja, tym razem mnie dopadła, i tak jak każdy zgubiłam się i szukam drogi w dymie, wypuszczanym z moich płuc, białe obłoki gryzącego powietrza przesłaniają jasną ścieżkę. Mimo tego niosę jednak swój egoizm, na dwóch prężnych nogach, raz po raz się chwiejąc, prezentuję. Bo nocami spać nie mogę. Podnieść się rankami. Ciężko. Nic mi nie jest. ja tylko się tworzę. Od początku. I od nowa.


Brak komentarzy: